Rozmowa z Księdzem Romanem Jachimowiczem
„Obecnie Dębno wyraźnie odróżnia się od innych miast o podobnej wielkości w regionie. Niekiedy mam wrażenie, gdy podróżuję przez inne małe miejscowości, że czas tam się zatrzymał i pokrył je prowincjonalny kurz. O takim wrażeniu nie mam mowy, kiedy jest się w Dębnie.”
- Od wielu lat mieszka Ksiądz poza Dębnem. Jednak w wydanym niedawno albumie „Dębno – tryptyk barw miasta” kreśli Ksiądz ciepły, płynący z serca obraz naszego miasta dawniej i dziś. Czy lubi Ksiądz powracać do Dębna? Czy Dębno nadal jest Księdza miejscem na ziemi?
- Przed podjęciem rozważań na powyższe zagadnienia wydaje się koniecznym stworzenie definicji Małej Ojczyzny i próba odpowiedzi czym jest ona dla człowieka. Według mnie, jest to zadanie trudniejsze niż mogłoby się wydawać, gdyż pojęcie to zawiera w sobie nie tylko schematyczny, zredukowany opis odnoszący się do geografii, historii czy socjologii, ale przede wszystkim obejmuje rzeczywistość syntezującą o wiele więcej elementów, które na zasadzie synergii tworzą nową jakość. Ma ono poznawczo wymiar bardziej intuicyjny aniżeli tylko czysto racjonalny. Ojczyznę, również tę małą, kocha się nie za to, jaka ona jest i jakie ma atuty, ale nade wszystko dlatego, że jest nasza, że jest naszym domem, naszym miejscem na ziemi, co więcej, jest częścią samego człowieka. Pytanie o powody naszego patriotyzmu nie znajdują najczęściej wytłumaczenia, gdy bierzemy pod uwagę konkretne realia, odpowiedź i zrozumienie znajdziemy dopiero w przestrzeni postrzegania emocjonalnego. Wiele miejsc na ziemi ma obiektywnie piękniejsze krajobrazy, ciekawszą historię, lepszą infrastrukturę, bogatsze społeczeństwo, a jednak to nie one powodują w człowieku to szczególne bicie serca, jakie towarzyszy mu przy spotkaniu z miejscem jego pochodzenia - kulturowego „matecznika”. Mircea Eliade doskonale to ujmuje, kiedy mówi o ojczyźnie jako obszarze jakościowo innym, świętym zakątku prywatnego Uniwersum. W tym miejscu odkrywamy także antropologiczną prawdę, że każdy człowiek musi mieć swoje miejsce na ziemi, które staje się częścią jego samego, poniekąd jego tożsamością. Bez tego będzie on zawsze w pewnym sensie zubożony i to na wielu płaszczyznach. Naturalnie można jeszcze zastanawiać się nad charakterem, rodzajem naszego przywiązania i spostrzec, że w rzeczywistości polskiej nawykliśmy naszą identyfikację patriotyczną budować najczęściej w oparciu o odniesienia historyczne i kulturowe, a nie, jak robią to nasi zachodni sąsiedzi, którzy obok elementów kulturowych bardziej doceniają więzi wypływające z cech ogólnospołecznych tzw. cnót obywatelskich, takich jak: dokładność, organizacja, porządek niż z czysto historycznych zależności. Ale czy jest w tym coś złego? To nasz koloryt. Wcale nie musimy być tacy sami jak inni. Nieważne, przez co identyfikujemy się z naszą Małą czy Wielką Ojczyzną, o wiele istotniejsze jest samo istnienie emocjonalnej więzi będącej ponad czysto racjonalnym dyskursem. Powrót do miejsca współtworzącego jakąś istotną część tożsamości człowieka nigdy nie może być obojętny. Kiedy wracam do Dębna czynię to z radością, tym bardziej, że obok wcześniej wymienionych przesłanek, postrzegam to miasto jako stale zmieniające się, pełne potencjału, swoistego kolorytu, dobrze zarządzane, dotrzymujące kroku nowoczesnym trendom w naszym kraju, a czasami nawet daleko wykraczające poza statystyczną przeciętność.
- Czy powracając tutaj widzi Ksiądz różnicę pomiędzy Dębnem z dzieciństwa, a może i nawet Dębnem przedwojennym, którego historia tak Księdza pasjonuje a obecnym miastem?
- Naszego miasta nie sposób ujmować w jakichkolwiek statycznych aspektach, niezależnie od bliższej czy dalszej perspektywy historycznej. Jedynym względnie stałym elementem jest tu środowisko naturalne, niewątpliwy walor. Bezkresne lasy, liczne jeziora to tło, a jednocześnie spójny element decydujący o pięknie tutejszego krajobrazu. Wszystko inne ulega szybkiej zmianie. Nie chcę odwoływać się w naszej rozmowie do całej historii miasta, ale raczej skupić się na tym, co są w stanie zachować spostrzegawczość i pamięć ludzka jednego pokolenia. Będę się starał odpowiedzieć na zadane pytanie li tylko z tej perspektywy. Niewątpliwie najbardziej naznaczony historycznym dynamizmem był koniec II wojny światowej i wynikające z tego konsekwencje. Można nawet postawić tezę o pewnej cezurze - granicy pomiędzy dwoma rzeczywistościami, w jakiejś mierze podobnymi jednak nie tożsamymi. Powojenne rozstrzygnięcia polityczne doprowadziły przede wszystkim do niemal całkowitej zmiany demograficznej miasta, co z kolei miało decydujący wpływ na przebudowanie tzw. struktury „soft”. Zmienili się mieszkańcy, a z nimi ich język, mentalność, konfesja, tradycje, organizacje społeczne. Przestały istnieć dotychczasowe urzędy, kluby, restauracje, zdezaktualizowały się oficjalne i obiegowe nazwy itd. W ich miejsce oczywiście powstały nowe struktury czasami podobne, ale nigdy już nie te same. Do tych przekształceń dodać należy także zmiany w zakresie materialnym. Duża część miasta uległa zniszczeniu, a ruchomy majątek rozgrabieniu. Warto tu dodać, że nie ze względu na prowadzone bezpośrednie walki, bo takich w Dębnie nie było, ale z racji, użyję eufemizmu, na zbyt swobodne zachowanie żołnierzy radzieckich stacjonujących tu przez kilka miesięcy. Tak właśnie miasto utraciło swój ratusz i dziesiątki innych, często cennych, zabudowań. Paradoksalnie, zniszczenie samego centrum sprawiło, że w latach pięćdziesiątych dokonano nowego, korzystniejszego rozplanowania przestrzennego, przez co miasto w moim przekonaniu zyskało. Najlepszym przykładem jest ulica Mickiewicza, która u swego początku była przed wojną bardzo wąska i ściśle zabudowana. Dzisiaj jest szeroka i dodatkowo upiększa ją wielki kwietnik. Te zmiany powstały w miejscu, gdzie niegdyś wnosiły się dwukondygnacyjne, mało atrakcyjne budynki. Często popadamy w sentymentalizm i podkreślając dawne walory miasta nie dostrzegamy jego słabości. Nie zapominajmy, że Dębno chociaż zawsze było uważane za miasto zamożne, do wojny posiadało wiele budynków, które pozostawiały wiele do życzenia i których rozbiórkę planowano jeszcze w czasie niemieckim. Warto też skupić się na zmianach, jakie dokonały się w naszym mieście w latach późniejszych. Wielkim osiągnięciem była udana próba przebranżowienia spustoszonych fabryk. To właśnie dzięki wielkiej determinacji społeczeństwa udało się wskrzesić przemysłowe tradycje w trudnych czasach powojennych. Zbudowano od nowa infrastrukturę społeczną i kulturalną. Patrząc z bliższej perspektywy, należy podkreślić dynamizm rozwoju miasta. Osobiście dostrzegam wiele zmian, które dokonują się wręcz z roku na rok. Dębno zyskuje od strony wizualnej, bo przecież widzimy coraz więcej profesjonalnie wyremontowanych budynków, odnowionych nawierzchni ulic, licznych tras spacerowych, skwerów z dobrze utrzymaną zielenią. Można mówić o bardzo dobrej infrastrukturze sportowej, bogatej ofercie kulturalnej. To wszystko świadczy o dużej ilości świeżych pomysłów. Naturalnie potrzeb jest jeszcze wiele, ale zauważalny jest sukcesywny rozwój miasta, wyraźnie zaplanowany. Odnoszę wrażenie, że mało jest miejscowości w Polsce o podobnej wielkości, nawet powiatowych, które mogą pochwalić się takimi osiągnięciami. To niezmiernie mnie cieszy i napawa dumą. Proszę stanąć dzisiaj na Placu Konstytucji i rozejrzeć się dookoła, później przejść się w kierunku jeziora, aż do parku, dalej wracając ulicą Mickiewicza, przy okazji odbić w stronę ul. Kościuszki i Planty i powrócić do placu przed kościołem. To dość długi spacer ukazujący jak bardzo miasto w krótkim czasie się zmieniło, wypiękniało, nabrało koloru. A podobnych miejsc jest jeszcze wiele. Praktycznie nie ma przestrzeni, w której w ostatnich kilku latach nie dokonała się pozytywna metamorfoza. Fakt ten jest bardziej dostrzegalny, kiedy spogląda się na miasto z pewnej perspektywy i dokonuje swoistego porównania. Wiele osób, które mieszkały w Dębnie, mam na myśli również przedwojennych mieszkańców, w prywatnych rozmowach ze mną wyrażało pochwały dla piękniejących ulic i budynków.
- Czy z perspektywy widzi Ksiądz kwestie, którymi należałoby się pilnie zająć?
- Trudno mi odnosić się do bezpośrednich pilnych potrzeb miasta, gdyż jak już wcześniej zaznaczyłem, spoglądam na nie z pewnego dystansu. Mogę powiedzieć bardziej o moich wizjach, swego rodzaju osobistych marzeniach, które snuję w swojej głowie, a które podyktowane są troską o dalszy rozwój miasta. Dębno było zawsze dumne ze swoich tradycji przemysłowych. To szybki rozwój tutejszych fabryk, ich duża liczba, zadecydowały o dobrej koniunkturze i zamożności przedwojennych mieszkańców. Dębno wyrażało swój charakter przez dobrą infrastrukturę miejską, dużą ilość bogatych budynków, w dobrze zorganizowanym społeczeństwie. Te tradycje były również ożywione w latach powojennych. Dzisiaj istotne byłoby, aby obok wielu drobnych zakładów, powstało kilka większych. Stąd też postawiłbym na nowe inwestycje, co w moim przekonaniu wydaje się być sprawą pierwszoplanową. Cieszę się, że podjęto już takie skuteczne działania, gdyż jest to wyraz troski o miasto i dowód na istnienie planu perspektywicznej strategii rozwoju. Wyznaczenie strefy przemysłowej postrzegam jako istotne działanie. Pewnie wielu mieszkańców ucieszyłoby się, gdyby miasto posiadało obwodnicę i cały ruch samochodów jadących tranzytowo został na nią przekierowany. Jeżeli chodzi o sprawę wizerunkową, to jestem dogłębnie przekonany, że wiele skutecznych prac już podjęto. Warto dodać, że na początku wieku XX przyjęto w przestrzennym planie zagospodarowania zasadę, która nakazywała, aby nowe inwestycje w obrębie centrum miasta świadczyły o zamożności tutejszej społeczności. Planowane nowe ulice miały być szerokie, a domy przy nich odpowiednio okazałe. Tak właśnie powstała wtedy w 7-tysięcznym mieście cała pierzeja wzniosłych kamienic przy ulicy Mickiewicza. Ulica ta miała docelowo pozbyć się wszystkich parterowych, mało atrakcyjnych zabudowań na rzecz wyższych i bardziej odsuniętych od osi ulicy. Miasto miało robić wrażenie, dobrze się prezentować już od samego początku. Obecnie można dostrzec, powrót do tej koncepcji z początku ubiegłego stulecia. Bardzo udanym zabiegiem była odbudowa budynków przy Placu Konstytucji i rewitalizacja przestrzeni wokół jeziora oraz odnowa nawierzchni wielu ulic z wymianą infrastruktury włącznie. To bardzo cenne i konieczne inicjatywy. Proszę zauważyć, że większość miejsc w Dębnie zmienia się w dość szybkim tempie. Nad wyraz liczna i dobrze wyposażana jest baza sportowa, chociaż tu pewnie też wielu marzyłaby się kryta pływalnia. Dostrzegalna jest wyraźną troska i skuteczne działania podejmowane przez włodarzy miasta. Być może dla mieszkańców przyzwyczajonych do dużej ilości zmian jest to oczywiste, jednak kiedy dokona się porównania z innymi miastami o podobnej populacji są to działania zupełnie ponadstandardowe. W tej beczce miodu musi być jednak i trochę dziegciu, czym pewnie wielu się narażę. Odnoszę wrażenie, że dobre byłoby lepsze zagospodarowanie placu, przy którym obecnie znajduje się „rynek handlowy”, to chyba nie jest najlepsze miejsce na tego rodzaju działalność. Zwykle tego typu obiekty umieszcza się w drugiej lub trzeciej linii zabudowania, a nie jak jest w przypadku Dębna - w pierwszej, dodatkowo zaraz po wjeździe do miasta. Osobiście widziałbym tam skwer pełen zieleni, połączony z parkingiem. Warto też byłoby dokonać rewitalizacji drugiej części ulicy Kościuszki, ale to chyba nastąpi, gdyż dostrzegam, że konsekwentnie wszystkie główne ulice podlegają przebudowie. Innym moim spostrzeżeniem, ale w tym przypadku nie dotyczącym już tylko naszego miasta, a większości przestrzeni publicznej w Polsce, jest umieszczanie wszędzie prowizorycznych szyldów, reklam, tablic informacyjnych, tymczasowych barakowych zabudowań, czy stosowanie intensywnych kolorów na elewacjach, często zupełnie niepasujących do powagi budynku i nieharmonizujących z naturalnym krajobrazem. To wszystko psuje, narusza, wręcz zaśmieca ład przestrzenny. Zaburza poczucie dobrego smaku. Zdaję sobie sprawę z tego, że potrzeba długiego procesu, aby wyzbyć się przejawów antyestetyzmu, ale zawsze warto próbować wyjść w tej materii przed szereg. Innym brakiem, jaki dostrzegam jako regionalista, jest nieobecność w przestrzeni publicznej historycznie neutralnej toponimii. Sądzę, że nazwy typu: ul. Tkacka, Zaułek Farbiarzy naturalnie podkreślałyby przeszłość miasta. Dobrze byłoby, gdyby została uhonorowana założycielka miasta Katarzyna Brunszwicka, może przez mały skwer, gdzie kiedyś wznosił się dwór domeny. Z nowszej historii podkreśliłbym postać ks. Mlocka, który w Dębnie jako jedyny w czasie II wojny światowej odważnie wspomagał polskich jeńców wojennych i przymusowych pracowników. Czynił to narażając się na szykany, a nawet utratę życia. Również warto byłoby, póki żyją świadkowie, pokusić się o szerszy opis portretujący ludzkie losy oraz odzwierciedlający nową rzeczywistość po 1945 roku. To okres niezwykle fascynujący pod wieloma względami.
- Jaki jest wizerunek naszego miasta na tle podobnych miejscowości w naszym regionie?
- Może zacznę od ujęcia historycznego. Dębno zawsze odróżniało się od innych miejscowości w naszym regionie. Powstało o wiele później aniżeli okoliczne grody, nie miało murów miejskich i gotyckiej zabudowy. Do okresu reformacji było zwykłą wioską. Od XVI w. dystansowało inne miasta przez większą ilość manufaktur, a później przez niezwykle dużą liczbę fabryk. Dalej, Dębno miało także inną strukturę demograficzną, gdyż jego mieszkańcy w bardzo dużej części należeli do ludności napływowej z różnych stron Niemiec, do tego dochodziły także grupy osadników z Francji, Holandii, nieliczne rodziny ze Śląska, Wielkopolski, obecni byli tu także Żydzi, Włosi, Szwajcarzy, Czesi. Sami mieszkańcy przedwojenni, mając świadomość wielokulturowego dziedzictwa, zwykli określać siebie słowem „Nillinge”. Pierwotnie pojęcie to dotyczyło samych tkaczy o holenderskich korzeniach, później jednak nabrało znaczenia szerszego. Warto dodać, że przedwojenni mieszkańcy Dębna mieli wyraźnie inne preferencje polityczne niż sąsiedzi z pobliskich miejscowości. W wyborach z 1933 roku NSDAP uzyskała w mieście ok. 35% poparcia, a w pobliskiej Chojnie czy Kostrzynie aż ok. 60%. To zdecydowana różnica. Z pewnością na sympatie polityczne wpływały różne czynniki, jak np. zamożność obywateli i procent bezrobocia. Obecnie Dębno także wyraźnie odróżnia się od innych miast o podobnej wielkości w regionie. Niekiedy mam wrażenie, gdy podróżuję przez inne małe miejscowości, że czas tam się zatrzymał i pokrył je prowincjonalny kurz. O takim wrażeniu nie mam mowy, kiedy jest się w Dębnie. Tu wyraźnie odczuwa się troskę o wizerunek. Jestem przekonany, że nie będzie to na wyrost, jeżeli stwierdzę, że powoli nasze miasto w wielu przestrzeniach zaczyna przypominać ład miejscowości spotykany po drugiej stronie Odry. To dobrze wróży na przyszłość.