Strefa ciszy – taka idea coraz częściej pojawia się wśród uchwał samorządów i zarządców wód. Oznacza, że na danym akwenie albo w ogóle nie można pływać, albo można wyłącznie na łodziach z wiosłami, kajakach lub z wykorzystaniem silników elektrycznych. To czas, by samorządy zaczęły inwestować w infrastrukturę na przystaniach. Bez tego nie będzie rozwoju turystyki.
Elektromobilność nie może być rozważana tylko w kontekście samochodów. Ekologiczne napędy z impetem weszły we wszystkie możliwe branże i stwarzają coraz większe możliwości dla tych, dla których ochrona środowiska nie jest tylko marketingowym hasłem.
- Każdy rodzaj pojazdu, czy to lądowego, czy wodnego może być obsługiwany ekologicznym napędem – mówi Marcin Hołub ze spółki mPower, która specjalizuje się w projektowaniu i budowie napędów elektrycznych i wodorowych. – To wszystko już kwestia potrzeb i budżetu, jakim dysponujemy, by zaprojektować i zainstalować taki napęd – tłumaczy.
Elektromobilność ma ogromne znaczenie także dla żeglarzy i motorowodniaków, czyli osób, którzy cenią sobie odpoczynek na łonie natury. Problem w tym, że coraz więcej zarządców wód wprowadza zakaz poruszania się po akwenach jednostkami o napędzie spalinowym. Strefa ciszy obowiązuje na setkach jezior na ternie całej Polski i rokrocznie lista się wydłuża.
- W takich wypadkach możliwe jest pływanie jedynie na łodziach z silnikiem elektrycznym, mamy sporo zapytań o tego typu rozwiązania technologiczne, natomiast żeglarze przyznają, że za ich inwestycjami w nowoczesny sprzęt nie idą inwestycje w rozwój infrastruktury na przystaniach – wyjaśnia Marcin Hołub.
To spory problem, kiedy za wprowadzanymi zakazami nie stoi żadna alternatywa, komentuje z kolei doradca gospodarczy, Katarzyna Rogoźnicka:
- Zaniedbania związane z rozwojem infrastruktury mogą doprowadzić do zapaści w turystyce, jeśli mówimy o sportach wodnych. W pewnym momencie może się okazać, że turyści nagle uznają, że polskie akweny są mało atrakcyjne i zaczną korzystać z wód w innych częściach Europy, a zaufanie będzie trudno odbudować. Samorządy, czy też prywatni zarządcy przystani muszą poważnie podejść do rozwoju i do nowych technologii. Turyści tego oczekują i wręcz wymagają – tłumaczy.
Stacja ładowania baterii czy dystrybutor z wodorem?
Silniki elektryczne napędzane energią z baterii, czy może ogniwa wodorowe? Producenci jachtów i łodzi motorowych mają do dyspozycji wiele możliwości technologicznych i coraz chętniej w nie inwestują. Nabywcy takich jednostek z przyjemnością sięgają po zielone technologie, często to świadomi użytkownicy, dla których ochrona środowiska ma znaczenie i… których na dbanie o środowisko stać.
- Problem infrastruktury dla żeglarzy i nowoczesnych jednostek pozbawionych silników spalinowych nie jest tylko polskim problemem – mówi Marcin Hołub. – Nawet kraje lepiej rozwinięte technologicznie od Polski borykają się z niewystarczającą infrastrukturą na marinach i w portach, niestety w przypadku naszego kraju nie da się powiedzieć o niewystarczającej infrastrukturze. Jej po prostu nie ma wcale – dodaje.
Jednostki wykorzystujące w systemie napędowym wodór to rzadkość na polskich wodach, a inwestycja w dystrybutor do tankowania wodoru to spory wydatek. Ceny samego wodoru, jako paliwa, także nie należą do najniższych. Z kolei budowa ładowarki do baterii elektrycznych na przystani jachtowej lub w porcie nie jest już tak dużym kosztem. Oczywiście podejmując się budowy takiej ładowarki należy się przygotować, systemy elektryczne na różnych jednostkach bazują na diametralnie różnych wartościach napięć, od kilkudziesięciu do nawet 660 V.
- Właściciele portów mają do dyspozycji różne technologie ładowania, takie jak zwykłe przyłącza jedno i trójfazowe dla niedużych mocy ładowania, czyli długiego procesu naładowania baterii, ale również wysokiej mocy stacje ładowania DC, zapewniające szybkie i bezproblemowe ładowanie – zdradza Marcin Hołub. - Samo rozliczanie użytej energii jest kwestią dialogu i wyboru właściciela czy operatora ładowarki. Dzisiejsze stacje ładowania samochodów dają już możliwość płatności przez aplikacje, czy karty płatnicze. Tak naprawdę do wdrożenia zielonej rewolucji w portach i na przystaniach potrzebne są przede wszystkim chęci właściciela i rozsądny montaż finansowy, na przykład stosując dofinansowanie – dodaje.
Decyzja o inwestycji w stacje ładowania musi być w pełni świadoma, tu chodzi zarówno o stale rosnącą liczbę właścicieli łodzi bezemisyjnych, atrakcyjność mariny, nowoczesne podejście do żeglarstwa, jak również troskę o środowisko. Jedno jest pewne: wprowadzanie kolejnych stref ciszy na akwenach sprawi, że jednostki spalinowe będą rzadkością, z czasem zastąpią je elektryczne jachty i motorówki. Ale żeby ich używać, właściciele będą musieli mieć dostęp do nowoczesnej infrastruktury, której teraz w marinach brakuje.