Czy szpitale powiatowe w niewielkich miejscowościach w dzisiejszych realiach mają jakąkolwiek szansę na normalne funkcjonowanie? Dlaczego praktycznie wszystkie samorządowe szpitale permanentnie się zadłużają, a ich ekonomiczna kondycja zazwyczaj pozwala zaledwie na zorganizowanie wypłat dla personelu? O sytuacji w powiatowej służbie zdrowia rozmawiamy z Łukaszem Dombkiem – prezesem szpitala z Gryfinie.
-
Złośliwi powiadają, że dziś funkcja prezesa powiatowego szpitala ogranicza się głównie do funkcji żebraczej instytucji rozpaczliwie poszukującego brakujących pieniędzy. Odnalazł się Pan w takiej roli?
-
W znacznej części ma Pan rację. Obecnie powiatowe szpitale w Polsce należą do grupy najbardziej zadłużonych placówek medycznych. Cała służba zdrowia w zeszłym roku była zadłużona na kilkanaście miliardów złotych. Dziś sytuację „poprawiła” trochę pandemia, ale marne to pocieszenie. Znaczna część szpitali zamiast leczyć mieszkańców, często w źle skalkulowanych i niedoszacowanych kontraktach, została centralnie przekształcona w oddziały „covidowe”, na które NFZ nie oszczędzał. W tej sytuacji należy podkreślić, że mało który lekarz czy pielęgniarka była skłonna pracować na takich oddziałach. Stąd też na początku pandemii rząd musiał się porozumieć z medykami w obawie przed falą strajków. Wracając do sytuacji finansowej powiatowych szpitali należy zaznaczyć ich często beznadziejne położenie. Powiatowy Szpital w Gryfinie generował stratę około 2 milionów złotych rocznie. Polskie powiaty to instytucje często biedne, które nie mają środków na swoje statutowe obowiązki. Dodatkowo muszą szukać pieniędzy na długi swoich instytucji, głównie szpitali. Na drugim biegunie są mieszkańcy, którzy chcą się leczyć na najwyższym poziomie. Nowy tomograf to kilka milionów złotych, specjalista to roczny wydatek nawet do 0,5 miliona złotych. Nie mówię już o remontach, czy nowych inwestycjach. W takich okolicznościach nie ma cudotwórców.
-
Czy to oznacza, że każdy prezes szpitala w Polsce jest skazany na terapię w zakresie przezwyciężenia zawodowego pesymizmu?
-
Prezes w szpitalu jest bardzo ważną częścią tej instytucji. Jeżeli posiada długoplanową koncepcję i politykę zdrowotną, to można podjąć wyzwanie. Tak też było w Gryfinie. Prawie rok temu, jak zaczynałem pracę, sytuacja nie należała do optymistycznych. Szpital był przekształcony w całości w „covidowy”. Za kilka miesięcy trzeba było przywrócić go do normalnego funkcjonowania. Dodatkowo kończyła się inwestycja związana z jego rozbudową o nowe skrzydło, która kosztował 15 milionów złotych. Radni i mieszkańcy domagali się wznowienia oddziałów, głównie Chirurgii. Nie były to łatwe momenty, pracowałem kilkanaście godzin na dobę, aby sprostać oczekiwaniom. Pojawiły się problemy z kadrą, musiałem znaleźć kilkunastu nowych lekarzy. Rozpoczęliśmy rekrutację w promieniu 200 km od Gryfina, w telewizji, lokalnej prasie itp. Zacząłem podróże po województwie, rozmowy trwały tygodniami. Jesienią udało się uruchomić Oddział Chirurgiczny. Chwilę później przyszła kolejna fala pandemii. Na szczęście przekonałem Wojewodę Zachodniopomorskiego, aby tylko częściowo przekształcić szpital w „covidowy”. Do 30 stycznia mieliśmy 22 łóżka dla Pacjentów z SARS-CoV-2. Mam nadzieję, że kolejna fala będzie mniejsza i nasz szpital nie zostanie włączony do sieci „covidowych”. Obecnie rozszerzamy naszą ofertę medyczną, potrzeby są ogromne.
-
Pacjenci nie omijają powiatowych szpitali? Zwłaszcza, że oferta Szczecina jest jedną z najlepszych w kraju.
-
Nasz szpital nigdy nie będzie konkurencją dla szpitali akademickich czy klinicznych ze sztabem profesorów i wybitnych specjalistów. Ale jestem w stanie w Gryfinie stworzyć placówkę na wysokim poziomie, która skutecznie leczy i pomaga ludziom. Z każdym miesiącem zwiększa się nam liczba pacjentów. Chirurgia wykonuje coraz odważniejsze operacje, zwiększony został kontrakt na Oddziale Medycyny Paliatywnej i Zakładzie Opiekuńczo- Leczniczym. Ponadto chcemy zainwestować kilka milionów złotych i rozbudować nowe skrzydło w Zakładzie Pielęgnacyjno- Opiekuńczym Psychiatrycznym w Nowym Czarnowie pod Gryfinem. Udało się także wygospodarować środki na zakup tomografu i mam nadzieję, że w tym roku będzie już służył pacjentom. Zarząd Powiatu patrzy na nasze działanie z optymizmem, zwłaszcza, że w 2021 pierwszy raz odkąd pamiętają Radni Powiatu Gryfińskiego rachunek zysków i strat będzie dodatni. Osiągnięcie tego poziomu wymagało ogromnych zmian, także personalnych oraz optymalizacji kosztów. Bardzo łatwo było znaleźć usługi, które dziś kosztują nas kilka tysięcy złotych, a jeszcze rok temu płaciliśmy za nie 30 czy 40 tysięcy.
-
Dziękujemy za rozmowę.