Rozmowa z Anitą Kucharską-Dziedzic – lubuską posłanką Nowej Lewicy
- Rozmawiamy na półmetku kadencji Sejmu. Nie będzie wcześniejszych wyborów?
- Tak. Minęły dwa lata od mojego debiutu na Wiejskiej. I wszystko na to wskazuje, że kolejne dwa lata przede mną. PiS wie, że jest za słabe, żeby wygrać wybory. A Jarosław Kaczyński nie będzie ryzykował utraty pełni władzy. Daje mu ona nie tylko gwarancję bezkarności, ale przede wszystkim dostęp do spółek Skarbu Państwa, które tak ukochali sobie politycy Zjednoczonej Prawicy.
- Hasło, „wystarczy nie kraść” przeszło już do historii. Teraz nastał czas „dzielenia się” pieniędzmi. Czy ten przekaz jest wciąż aktualny?
- A czym się PiS dzieli? Naszymi pieniędzmi! Przecież budżet państwa to skarbonka, którą zapełniamy tylko i wyłącznie my, obywatelki i obywatele. To prawda, że PiS wprowadził program 500+, który był bardzo potrzebny i który już dawno temu powinien funkcjonować. Ale wprowadzając jeden program, zapomniał o innych grupach, które potrzebują pomocy. I jednocześnie zaniedbał usługi publiczne, do których już nikt nie ma zaufania. Zdrowie i mieszkania stały się dobrami luksusowymi. Tak nie może funkcjonować państwo.
- W swoich mediach społecznościowych podsumowała Pani swoją dotychczasową aktywność poselską. Złożyła Pani ponad 1500 interpelacji i zapytań. Czy przełożyło się to na nasz region?
- Interpelacje to jedno z narzędzi opozycji, żeby móc kontrolować władzę i wymuszać na niej działania, których sama by nie podjęła. W ten sposób sygnalizuję również rządzącym, że są problemy, na których rozwiązania czekają Lubuszanki i Lubuszanie. Część moich interpelacji dotyczy problemów ogólnopolskich, jak np. zapaś w systemie ochrony zdrowia, wykluczenie komunikacyjne małych miejscowości czy pomoc przedsiębiorcom w czasach lockdownu. To są też lubuskie problemy.
- Udało się je rozwiązać?
- Po wielu miesiącach batalii za pośrednictwem Urzędu Komunikacji Elektronicznej udało mi się np. zmobilizować operatorów do poprawienia zasięgu telefonii komórkowej w kilku lubuskich gminach. Zobowiązałam też Ministerstwo Infrastruktury do przywrócenia wygodnej siatki połączeń kolejowych na południu województwa. Wody Polskie wreszcie rozpoczęły dyskusję z Lubuszanami na temat mądrego zagospodarowania Odry. Ministerstwo Środowiska z kolei zajmie się bombami ekologicznymi, które są olbrzymim zagrożeniem nie tylko dla lubuskiej przyrody, ale przede wszystkim dla ludzi. Sukces wydreptuje się stanowczo i konsekwentnie. Nie poddaję się.
- Jest pani kojarzona z tematami kobiecymi - przemoc w rodzinie, równouprawnienie. Co z tymi sprawami?
- W państwie według PiS to pole nieustannej walki. Zresztą nie trzeba o tym mówić, to widać na ulicach. Zasiadam w kilku zespołach parlamentarnych, które przeciwstawiają się polityce łamiącej prawa człowieka. Pracują z nami naukowcy, działacze społeczni, międzynarodowe organizacje i środowiska medyczne. Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro są jednak mocno teflonowi, jeżeli chodzi o empatię wobec drugiej osoby. Tymczasem tylko do września ponad tysiąc nastolatków próbowało w Polsce popełnić samobójstwo. To prawie o 200 dzieci więcej niż w 2020 roku! Ten problem nie wziął się znikąd. To zaniedbania i polityka nienawiści tego rządu kieruje nasze dzieci w przepaść.
- A jak się ma Nowa Lewica w Lubuskiem?
- Jednoczymy się. Na razie proces przebiega w bólach, ale wchodziłam do polityki z lewicowym nastawieniem i lewicową politykę będę wdrażała. Chce, żebyśmy w końcu żyli w państwie sprawiedliwym, które nie porzuca ludzi uboższych lub chorych. Naprawdę stać nas na wyrównywanie szans i likwidację ubóstwa, które za rządów PiS niebotycznie wzrosło. Polska musi się opierać na silnych instytucjach i skutecznych programach socjalnych. Instytucjach zapewniających godne zarobki nauczycielkom i pielęgniarkom. Jestem przekonana, że Nowa Lewica zbuduje właśnie takie państwo - Polskę godną zaufania.