Dla większości z nas wtorkowe popołudnie 5 lutego minęło jak każde inne. Dla pana Witoslawa Witkowskiego z Dębna, był to dzień, w którym ważyła się cienka linia pomiędzy życiem a śmiercią.
Widok mężczyzny leżącego w kałuży krwi w centrum miasta nie należy do popularnych i zwyczajowych sytuacji. Karetka pogotowia z dębnowskiego szpitala na Słowackiego była już po kilku minutach. Cztery rany kłute zadane przez nożownika w okolice brzucha potrafią zrobić wrażenie nawet wśród doświadczonej załogi pogotowia ratunkowego. Pacjent trafił do szpitala im. Matki Teresy z Kalkuty gdy dyżurujący chirurg słusznie ocenił sytuację jako bezpośrednie zagrożenie życia. Transport do szpitala z OIOM-em mógł być zbyt ryzykowny. Prawdopodobnie taka podróż dla pacjenta byłaby ostatnią w jego życiu. Operacji ratującej życie na bloku operacyjnym w dębnowskim szpitalu podjęło się trzech chirurgów – Wojciech Gula, Józef Szymański, Krystian Bizunowicz, przy wsparciu anestezjologa Elżbiety Zienkiewicz. Zespół medyczny musiał opanować krwotok z szyi, klatki piersiowej – prawe płuco (krwotok do jamy opłucnowej), uszkodzone jelito cienki, dwunastnica i trzustka. Podczas operacji trwającej 3,5 godziny, niezbędne było podanie ponad 3 litrów krwi. Po wykonaniu operacji pan Witosław w śpiączce farmakologicznej (trwającej około tygodnia) trafił na OIOM w Skwierzynie. Po wybudzeniu ze śpiączki 14 lutego pacjent wrócił na dębnowski oddział, który następnie opuścił w środę 20 lutego.
Opisana historia mogła dotknąć każdego z 80 tysiąca mieszkańców terytorialnie obsługiwanych przez szpital w Dębnie. Po co zatem opisywać tak „prozaiczną” sprawę? W chwili kiedy o życie walczył pan Witkowski toczyła się (i wciąż toczy) dyskusja na temat przyszłości dębnowskiego szpitala, którego sytuacja przypomina tę z 5 lutego na chodniku przy Słowackiego. Po ponad trzech miesiącach jesteśmy na etapie pisania listów intencyjnych i nieodbierania telefonów. Z taką motywacją samorządowców z Dębna rodzi się idylliczna wizja centrum spotkań dla seniorów, pięknych skwerów, hal sportowych itp. Sielankę zakłóca tylko realna wizja umierających pacjentów w karetkach pogotowia w drodze do szpitala w Barlinku czy Gorzowa.
red.